Człowiek z obrazka (ten po prawej) znowy błysnął -- tym razem w Berlinie:
"Czyn Clausa von Stauffenberga, który targnął się na życie samego Hitlera, to ważne ogniwo europejskiego ruchu oporu -- podobnie jak... powstanie warszawskie" -- stwierdził Bronisław Komorowski na wykładzie wygłoszonym w ostatnim tygodniu podczas pożegnalnej podróży do Niemiec.
Jego występ był nie do strawienie nawet dla życzliwych mu mediów, jeszcze w maju agitujących za "najlepszym prezydentem 25 lecia". Newsweek odnosząc się do cytatu z akapitu wyżej: "Przesadził? Raczej tak..." Polityka udaje, że zdarzenia nie było -- no cóż nawet prof. Władyka miałby kłopoty z interpretacją historii wg. Bredzisława. Jedynie GłosCadyka, idąc w zaparte, broni swojego człowieka roku 2014: wszyscy w Niemczech byli brunatni, więc należy docenić, że ktoś był mniej brunatny niż ktoś inny (B.T. Wieliński w tekście: Prezydent Komorowski jedzie do Berlina. Prawica grzmi, że uczci Stauffenberga -- wroga Polski).
Patrona broni też głupszy:
Brak szacunku dla takiej osoby jest brakiem szacunku dla Polaków, którzy w walce z Hitlerem zginęli...
Wszyscy się okazuje walczyli z Hitlerem--jakimś cyborgiem, co sam jeden podbił pół Europy. Nałęcz udając głupiego, i zamiast Niemcy mówiąc Hitler, posługuje się prostacką propagandową kalką: całe zło to Hitler, a reszta systemu, w tym Wehrmacht -- no cóż niewiele mogli, a niektórzy bohatersko walczyli...
Całe szczęście, że Szef i jego dwór odchodzą w niebyt już za 24 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz