wtorek, 25 lipca 2017

Wycieczka do Ostródy

Do Stębarka (niem. Tannenberg) czyli na pole bitwy pod Grunwaldem 1410. Od wielu lat odbywa się tam rekonstrukcja. Postanowiłem obejrzeć. Pojechałem z Jankiem.

Pierwsza trudność kwatera: rekonstrukcja bitwy to nadzwyczajne wydarzenie. Okolica jest nieprzystosowania do takiej liczby gości na raz. W rezultacie udało nam się zarezerwować kwaterę aż pod Ostródą (37 km od pola bitwy), co miało swoje plusy i minusy. Plusy: super-fajna, godna polecenia kwatera pn. Agroturystyka nad Szelągiem. BTW Szeląg Wlk. to jezioro. My byliśmy w Zwierzewie a po drugiej stronie jeziora są słynne Stare Jabłonki (Karol Okrasa, którego programy lubię) i słynny Hotel Anders. Minusy: daleko (w rezultacie Janek wymiękł w kluczowym momencie)

Plan był taki: czwartek -- dojazd; piątek -- oglądamy próbę bitwy; sobota -- oglądamy bitwę; niedziela -- wyjeżdżamy. Z realizacją było zaś tak, że Janek PKPem podjechał do Ostródy a ja rowerem z Sopotu przez Kieżmark, Malbork, Dzieżgoń, Małdyty. Zasiedziałem się w domu i wyjechałem w rezultacie 12:40. Trochę na styk, żeby przed nocą zdążyć, ale dało radę głównie dzięki silnemu wiatrowi w plecy. Za Małdytami wjechałem w dawną drogę Warszawa-Gdańsk. Teraz praktycznie nieużywana--luksusowa ścieżka rowerowa. W drodze powrotnej jechałem nią nawet dalej--do Pasłęka.

Dzień drugi: rano do Ostródy, krótkie zwiedzanie miasta (zamek); potem rozglądamy się za obiadem. Ja lubię chińskie jedzenie, więc idziemy do Chińczyka (Bistro pn GONG JI). Było dużo gości to fakt, ale były też wolne miejsca. Pytamy ile potrwa podanie: 40 minut. Nie ma czegoś na szybko, jakaś zupa? Nie ma. Wszystko za 40 minut. Dajemy sobie spokój--jemy zupę pomidorową + pstrąga z frytkami w restauracji La Luna. Aha u Chińczyka był pani Gessler -- której nie znoszę.

Jesteśmy około 15 na polu bitwy. Robimy trochę zdjęć. Sama próba IMO to pomyłka i szkoda czasu. Ma się tak do prawdziwej imprezy jak przysłowiowa pięść do nosa. Wracamy--Janek jest padnięty.

Sobota: Janek ma dość i nie jedzie. Ja jadę: impreza jest wystrzałowa. Oczywiście inscenizacja bitwy to (sienkiewiczowska) lipa, do tego z konieczności odtworzona w wersji spieszonej (koni tylko 30--40, no bo to kosztuje) ale fajnie popatrzeć na ten wielotysięczny tłum. Dałem dupy oczywiście. Nie wziąłem statywu, kręciłem film i robiłem zdjęcia jednocześnie. Warto mieć statyw i kija do selfie (do zdjęć/filmów znad głowy), bo ludzi multum i zasłaniają.

Niedziela powrót. Teraz z kolei ja jest lekko padnięty: w nogach 180 plus 190 km = 370 w trzy dni. No ale jadę, do tego uparłem się że przez Frombork (planowane jest 215km). Niestety to nie był mój dzień--dojechałem tylko za Elbląg, do Starego Pola. Tam wsiadłem do pociągu relacji Elbląg--Gdynia.

Zdjęcia z wycieczki są tutaj. Ślady zaś tutaj: #dzień1, #dzień2, #dzień3, #dzień4. Zrobiłem też parę filmików--do odszukania na moim kanale na YT.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz