Historia faceta, który zrabował (bo nie ukradł) plecak + klapki wg relacji z Wybiórczej (zwanej także Głosem Cadyka):
1 sierpnia, godz. 17.45. Warszawa. 20-letni Damian K. ps. ''Koziołek'' idzie na trening. Przystaje na światłach koło przystanku tramwajowego ''Dzika''. Dostrzega trzech mężczyzn biegnących w jego kierunku.
[...]Było tak: Damian K. kuli się na podłodze. Kopią go ''Staruch'' i ''Byku'' (tak, ze względu na posturę, określa go pokrzywdzony). Trzeci -- ''Mały'' -- nie może się dopchać.
[...]Nie wiadomo też, dlaczego doszło do napadu. ''Koziołek'' uważa, że chcieli mu ukraść torbę, bo liczyli, że są w niej dokumenty i dowiedzą się, gdzie mieszka. To domniemania. Motyw znają jedynie oskarżeni. Jednak ''Staruch'' milczy. ''Byku'' i ''Młody'' też. Prokuratura, godząc się na dobrowolne poddanie się karze, mogłaby zażądać szczegółowych wyjaśnień od dwóch oskarżonych. Ale rezygnuje z okazji, by złamać zmowę milczenia panującą w środowisku kiboli.
Piotr Machajski/2011-12-19. Wytłuszczenia moje...
Ewidentnie zatem było ich czterech: ,,Staruch'', ,,Byku'', ,,Mały'' i ,,Młody''.
PS: mnie w tej historii najbardziej intryguje fakt że policja całego świata w sytuacji takiej jak domniemany rozbój p. Starucha przyszłaby po niego rano we trzech zamiast mobilizować batalion i zatrzymywać gościa w środku tłumu takich jak on na mieście. Czyżby zgadywali życzenia premiera? A może nie zgadywali?
PS2: przestaje też dziwić określanie GC terminem G#wno Prawda albo -- w wersji <18 lat -- Nowe Radio Erewań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz