Wczoraj poszliśmy z Jankiem oglądać słynną wystawę stałą w jeszcze słynniejszym Muzeum 2 Wojny Światowej, które sam prezydent Budyń-Adamowicz bronił przed przejęciem przez PiS (nieskutecznie).
No więc słynna koncepcja o którą toczy(ł) się bój pomiędzy ministrem a byłym już dyrektorem Machcewiczem jest moim zdaniem OK (czyli trzymam stronę zwolnionego dyrektora), ale wykonanie to porażka a biorąc pod uwagę ile wpompowano w to muzeum pieniędzy WIELKA porażka.
Brak wartościowych eksponatów niestety powoduje, że koncepcja też się rozmazuje w zalewie dupereli na siłę niby coś tam ilustrujących. Biedę widać w wielu miejscach: puste sale, prawie puste gabloty, mało ciekawe eksponaty (por zdjęcia).
Na przykład po co jest replika przedwojennej ulicy w Warszawie, do której zresztą wchodzi się z sali dotyczącej przedwojennej 3-ciej Rzeszy, obwieszonej plakatami NSDAP/Hitlera itp. (że niby 2Rp była brakującym członkiem osi?) Jest bo trzeba było czymś wypełnić przestrzeń a ulicę wymyślono do poprzedniej koncepcji i była gotowa? Inny przykład to masa przedmiotów codziennego użytku w roli eksponatów: łyżka, talerz, rower. Interesujące by były eksponaty pokazujące przedmioty specyficzne dla wojny/okupacji, np. takie które wymyślono żeby zastąpić coś niedostępnego/zakazanego (są takie ale nieliczne). Łyżka Żyda z getta czy rower mieszkańca GG wygląda dokładnie tak samo jak każda inna łyżka albo rower (z epoki) i to po prostu jest mało interesujące. Jest też cała masa modeli/replik niestety zwykle kiepskiej jakości, niektóre na przykład karykaturalnie małe (np modele okrętów długości 30cm)
Generalnie niczego się nie dowiedziałem czego nie wiedziałem.
Moim zdaniem dla kogoś z dostateczną (że nie wspomnę o dobrej/b.dobrej) znajomością tematu wizyta w M2WŚ to czysta strata czasu (i pieniędzy jeżeli zapłaci za bilety--my byliśmy za darmo)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz