Na sprawą TV temat stał się modny. Ja się dowiedziałem o tym sporcie trochę wcześniej od kol. MK, który szuka bursztynu już od paru lat. Bursztyn zbiera się przeszukując wypłukane przez wodę patyki, których -- po sztormie -- są całe ławice. Można czekać aż morze ww. patyki wyrzuci na brzeg, ale lepsze rezultaty daje brodzenie w wodzie. Do tego potrzebne są wodery (minimum kalosze) i podbierak do zagarniania patyków. Bursztyn pływa i jest żółty więc da się go wyławiać podbierakiem (razem z patykami); alternatywnie wyciąga się w ciemno cały podbierak patyków na brzeg a potem wysypuje i ogląda zawartość. W nocy też można szukać, bo w świetle lamp UV bursztyn zabarwia się na żółto-seledynowo i dość wyraźnie go widać. Bursztynu szuka się po sztormie, przy czym wiać powinno w kierunku lądu czyli z północy. Jak nie wiało to go nie będzie, można nie chodzić i nie tracić czasu. W skrócie zatem naukowo: buty + podbierak + sztorm = bursztyn (bursztyn - podbierak = buty + sztorm zatem :-) ).
Więc poszliśmy (mój) pierwszy raz szukać 25 grudnia. Plaża była pusta, ale znaleźliśmy miejsce gdzie trochę tego bursztynu było. No ja byłem średnio przygotowany i wyszkolony. Nie miałem w szczególności wysokich butów i dość szybko woda mi się nalała. Zimno mi się przeraźliwie zrobiło. Byliśmy wszystkiego góra 2 godziny.
Potem był sztorm jak wiadomo. Pojechaliśmy w czwartek 3-ciego stycznia, sztorm jeszcze nie ucichł. Plaża i woda przy brzegu była czysta, w sensie nie było żadnych patyków. Nie było nawet sensu szukać. Przetestowałem nowej wodery z Decathlonu (149 PLN) + kurtkę HH (odgrzebaną z szafy). No tym razem byłem ubrany prawidłowo--jedyny problem to kończyny, zwłaszcza dłonie. Bo żeby zbierać bursztyn to lepiej zdjąć rękawice.
Kolejna wizyta w piątek--byliśmy na Sobieszewie rano, tuż po 4:00. Wiatr już ucichł, ale morze było jeszcze wzburzone. Na plaży były już miejsca, w których zaczęły gromadzić się wypłukane z dna patyki. Było już też sporo ludzi na plaży z latarkami UV. Nie było tylko bursztynu. Poszliśmy pokimać do samochodu, bo szkoda było marnować energię...
Około 7:00 następna próba. Morze wyraźnie spokojniejsze, jeszcze więcej ludzi na plaży, których stopniowo przybywa. W apogeum jest kilkaset osób, które gromadzą się w miejscach, w których fale wyrzucają patyki (i bursztyn). Pojawiają się też media (TVN, TVP, Fakt). Pan z lokalnej Panoramy nawet zrobił ze mną wywiad, ale się okazało, że byłem rezerwą. Puścili wywiad z kimś innym. Rozczarowujące... Zbieraliśmy bursztyn do 14:00. Ja uzbierałem ponad 400 g, w tym okoł 200 g w dużych kawałkach, reszta to okruchy. Nb. bursztyn jest lekki więc nawet całkiem spory kawałek nie waży dużo 12 gramów to mój rekord mówiąc konkretnie (kawałek 40mm długi 20mm szeroki no i jakieś 15mm gruby; wyłowiony z morza zresztą a nie znaleziony na brzegu). Okruchy ważą ułamki grama a wymiarowo zaczynają się od (dużego) łepka od szpilki -- żeby ktoś nie myślał że standardem jest okaz pokazywany w TVN. Absolutnie nie, taki gigant (wielkości pięści), to rzadkość -- ja nie widziałem żeby ktoś coś takiego wyłowił, no ale widać, że jak się ma szczęście to można.
Kolejna wizyta na plaży 6-tego stycznia. Trochę na pałę, bo było wiadomo że będzie tłum (niedziela). I był. Pełno patyków, gorzej z bursztynem. Jak zapadł zmrok się okazało, że nasze latarki UV to zabawki w porównaniu z tym co wyciągnęła konkurencja. Zwijamy manele koło 17:00. Słabo poszło...
Dziś (7 stycznia) pojechałem sam kontrolnie, bez sprzętu. Plaża pusta, morze spokojne, nie ma zbieraczy -- tylko nieliczni spacerowicze. Przeszedłem się od wejścia Orle do Ptasiego Raju zbierając okruchy bursztynu i robiąc zdjęcia. Nawet tych okruchów trochę było (więcej niż wczoraj, w tym trzy w miarę kuliste okazy 15mm--20mm średnicy ważące: niecałe 4 g, ciut ponad 4 g oraz największy -- 5,7 g. Razem wszystkiego wyszło 25 g.)
Teraz trzeba czekać na następny sztorm...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz