poniedziałek, 19 września 2022

Owce Dulkiewiczowej

Owiec było 15 + 450 tys (mieszkańcy Gdańska)

Że projekt był oszustwem, które skończyło się kompromitacją to wszyscy wiedzą, że projekt był ekonomicznie bez sensu od początku to już mniej osób wie, bo trzeba było w tym celu obejrzeć ową ,,łąkę z owcami''. Że to się mieściło na Olszynce czyli obok mojej działki, podjechałem...

Zatem reklamowany jako Nietypowa atrakcja i zarazem ekologiczny eksperyment [którą] zamierza przeprowadzić na Olszynce Gdański Zarząd Dróg i Zieleni. Znajdująca się tuż nad Opływem Motławy łąka nie będzie koszona tradycyjnymi urządzeniami spalinowymi, lecz oddana do dyspozycji... owcom. Życie 15 zwierząt będzie można podglądać przez kamerkę internetową. (cf https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Zywe-kosiarki-nad-Oplywem-Motlawy-Gdansk-zatrudni-owce-do-utrzymania-zieleni-n169455.html)

Więc ,,łąka nad Opływem'' to na oko ma 100ha albo i lepiej; owce ogrodzono na czymś co miało jak 0,5 hektara to dobrze. Czyli nietradycyjnie koszono ok 0,5% całości areału przez 3 miesiące za 150 tysięcy. Gdyby eksperyment się udał i w związku z tym cały obszar był koszony ,,ekologicznie'', to prosty rachunek wskazuje, że za całość zapłaciliby ,,drodzy Gdańszczanie'' 60mln . Nie wierzę, że kilkukrotne skoszenie 100ha łąki ,,mechanicznie'' kosztuje 60 balonów, nawet nie wierzę że 6.

piątek, 16 września 2022

Niemcy byli gotowi na gesty wobec Polski

Temat reparacji wrócił. Nie żebym uważał Kaczyńskiego za geniusza, myślę że wręcz przeciwnie, że nawet się nie spodziewał się, że opozycja i niechętne PiSowi media to aż tacy idioci. Zamiast działania PiSu skrytykować merytorycznie (że słabo przygotowane, że mało wiarygodne itd/itp) pojechali po bandzie: PL się nie należy, Niemcy to nasi przyjaciele itp...

Najbardziej żałosną zagrywką w/s reparacji wojennych -- -- popisała się Rzeczpospolita publikując tekst panów Jędrzeja Bielecki und Michała Szułdrzyńskiego pn Niemcy byli gotowi na gesty wobec Polski. Spór o reparacje to uniemożliwia. Ich zitiere:

To jest inicjatywa kontrproduktywna. Polskie władze uderzają tam, gdzie nie ma drzwi, a jest tylko ściana. Bo drzwi są gdzie indziej -- mówią Rz źródła rządowe w Berlinie. -- Niemcy byłyby gotowe pokazać powagę, z jaką traktują swoją historyczną odpowiedzialność za krzywdy wyrządzone Polsce poprzez symboliczne gesty, jak pomnik w Berlinie poświęcony polskim ofiarom wojny, wsparcie humanitarne dla pozostających w potrzebie jeszcze żyjących ofiar niemieckiej okupacji czy udział w planowanych lub realizowanych projektach odbudowy, jak warszawskie pałace Saski i Brühla. Ale to nie jest możliwe w obecnej atmosferze, bo każdy taki gest byłby traktowany jako ustępstwo pod presją polskich władz. I to ustępstwo dalece niewystarczające. Polska inicjatywa prowadzi więc do usztywnienia stanowiska Niemiec.

Problem w tym, że ja uważam to za kłamstwo a źródła rządowe w Berlinie za lipę; żaden organ niemiecki z czymś takim nie wystąpił, a komentarze Niemców były takie, że nie dadzą i już. W tej sytuacji żenujące jest co najmniej wymyślanie za Niemców takich dziecinnych opowieści jak powyższa...

Nawiasem mówiąc jestem mocno sceptyczny i na żadne reparacje nie liczę. Niewątpliwie jednak podniesienie tego problemu na pewno nie jest żadną zbrodnią; czy zaś jest roztropne czy nie, to się zobaczy. Niemcy, zaraz za Rosją wydają się mocno przegrane nieudaną napaścią Rosji na Ukrainę, która wiele rzeczy przewartościowała. Nagle się okazało na przykład, że silna armia się jednak liczy, no a oni (Niemcy) nie tylko nie mają armii, ale mają tak kompletnie zdemoralizowane społeczeństwo, że odtworzenie tejże armii będzie dużym problemem. I co szkodzi im jeszcze bardziej dokopać w takiej sytuacji? Nie tylko nic nie szkodzi, ale wręcz trzeba, bo takie są reguły gry...

Drugim nawiasem mówiąc ww. idioci z opozycji po kilku dniach doszli do słusznego wniosku, że strzelają sobie w kolano. Na czele z hersztem, któremu przypomniano co mówił w Sejmie kilkanaście lat temu (cf https://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/3E1A2D54)

środa, 14 września 2022

Wycieczka na Roztocze i do Sandomierza

dzień 1: poniedziałek

Pobudka 5:00, ale się grzebałem więc wyjazd około 7:00 dopiero. Ja rowerem Elka ma mnie dogonić samochodem:-) startując około 10:00. Jadę przez Sobieszewo do Elbląga gdzie mnie zgarnia -- zgodnie z planem -- Elka, co wyjechała 9:30 (spotkaliśmy się 10:30); przejechałem 80km. Potem jedziemy już samochodem do Zwierzyńca, miasteczka obok słynniejszego Szczebrzeszyna. Robimy jedną przerwę w Garwolinie, gdzie jemy obiad w bardzo dobrym barze wietnamskim, a ja potem lody cukierni obok (bardzo dobre i tanie.) Po 18:00 docieramy do Szczebrzeszyna, który zwiedzamy naprędce. Po 19:00 docieramy do Zwierzyńca a stąd do miejscowości Sochy gdzie mamy kwaterę (3 km od Zwierzyńca). W Sochach nie ma zasięgu--telefony nie działają a Internet działa jak 30 lat temu:-(

dzień 2: wtorek

Rano pobudka 5:20 około 6:00 wyjechałem rozpoznawczo na przejażdżkę; zimno jak piorun (podobno 3C). Dojechałem do Józefowa, gdzie straciłem pół godziny usiłując odnaleść pomnik żydowskich ofiar batalionu 101 kierując się planem napotkanym w tymże Józefowie. Po przejechaniu 50km wróciłem do domu przed 9:00. Elka już na nogach więc poszliśmy na dwa szlaki wokół Zwierzyńca. Potem jedziemy do Józefowa raz jeszcze, ale przedtem na obiad. Że w Zwierzyńcu nic nie znaleźliśmy to jedziemy do Józefowa. Tam zaczynamy od pierogarni Józefowskiej, potem do cukierni u Dzidy. Pierogarnia taka PRLowska w klimacie...

Szukamy tego pomnika i znowu ni-hu-hu; oglądamy wieżę widokową, kamieniołom i żydowski kirkut. W przypływie olśnienia zamiast planu z Józefowa, po prostu wpisuję do google "pomnik żydowskich..." Jest w zupełnie innym miejscu niż na planie. Jedziemy, oglądamy, wracamy. Na kolację pijemy 1l piwa kupionego w Zwierzyńcu (bo tu jest browar); bardzo dobre...

dzień 3: środa

Rano pobudka znowu około 5:20 i około 6:00 wyjechałem, znowu zimno jak piorun ale jestem lepiej ubrany, bo kupiłem rękawice ogrodnicze (innych nie było) a na głowę ścierka z kuchni (czapki też nie było w sklepach z ciuchami--nie sezon jeszcze); Przez Józefów i Tomaszów dojeżdżam około 8:30 do Bełżca. Muzeum zamknięte, otwarte od 9:00. OK, kręcę się trochę po okolicy potem ogladam muzeum. Elka dzwoni przez messangera (bo w Sochach przypominam nie ma zasięgu), że ma pomysł na dalszą część dnia w okolicach Suśca. To mi nawet pasuje. Umawiamy się na spotkanie 10:30 w Suścu. Dojeżdżam, rower do bagażnika i idziemy na szlak pn rezerwat Szumy na Tanwi. Łazimy prawie do 14:00, potem do Józefowa na obiad. Powtórka z wczoraj: pierogarnia + cukiernia. Potem zwiedzamy inny rezerwat: czarcie Pole. Około 17:00 wracamy na kwaterę. Jadę do Zwierzyńca po pieniądze z bankomatu i piwo. Wracam kolo 18:00.

Dziś przejechałem 90+10,około 100km Jutro w planach kajaki i wyjazd o Szczebrzeszyna a może i Frampola (rano)

dzień 4: czwartek

Rano pobudka jak zwykle; w planach jazda do Frampola i Szczebreszyna i to wszystko w 3 godziny. Kompletnie nierealne. Jakoś z mapy mi wyszło, że to bardzo blisko. Pogubiłem się dwa razy z trasą na Frampol i odpuściłem sobie Frampol i Szczebrzeszyn, ale przejechałem 55 km. Wróciłem za to dość wcześnie bo następny punkt pobytu dopiero zaplanowany na 11:00.

O 11:00 jedziemy z kajakiem do Zwierzyńca (nb kajak tu akurat kosztuje drożej niż na Kaszubach -- 130 PLN); circa 11:30 zaczynamy a po po 15:00 jesteśmy na miejscu w Szczenrzeszynie (Żydowskie miasto jak się dowiadujemy:-) w drodze powrotnej od naszego gospodarza; w sensie że w Zwierzyńcu Żydów nie było); trochę mniej niż planowane 4h Rzeka i spływ rewelacja, zmienne krajobrazy, dużo przeszkód w wodzie w tym trzy progi (i jedna przenioska); potem już późny obiad (tym razem w Pierogarni w Zwierzyńcu) i koniec programu na dziś...

dzień 5: piątek

W nocy mocno padało, rano mży ale my transferujemy się na zachód do Sandomierza, do którego docieramy około 11:00. W Sandomierzu piękna pogoda, która ma się popsuć jutro. Kwaterę mamy od 15:00 więc parkujemy samochód i zwiedzamy starówkę, w tym muzeum dom Jana Długosza (ciekawe ekspozycje.)

Po obiedzie idziemy na kwaterę; którą mamy niedaleko starówki na lewobrzeżnym Sandomierzu. Prawobrzeżny się dowiadujemy to taki Sopot-Kamienny-Potok vs Sopot-okolice-Mola. Żartuję, że Sandomierz to żydowskie miasto na Polsko-Ukraińskiej granicy. Coś w tym jest potwierdza gospodarz :-) Na Wiśle była granica województwa Lwowskiego przed wojną...

Potem jedziemy na Pieprzowe Góry. Tutaj parkujemy u faceta na posesji za 10 PLN/godzinę, bo nie ma innej możliwości, idziemy dalej następny facet ubolewa, bo podobno jest darmowy parking, ale w innym miejscu i szkoda że tam nie trafiliśmy, po czym kasuje od nas kolejne 5 PLN od głowy w sumie nie wiadomo za co... Wracamy na kolację a potem idziemy na pokaz pn teatr ognia na rynku

dzień 6: sobota

Pobudka 5:00, wyjazd nawet przede 6:00; w planach Annopol przez Zawichost, drogą 77 (pusta). W Dwikozach skręcam na winnicę a potem jadę dalej na Wysokie Góry (wieś); droga malownicza bo przez wąwóz lessowy (+10% nachylenia) potem takim samym wąwozem lessowym zjazd do Dwikoz. Do Annopola nie dojeżdżam, bo chcę wrócić na 9:00. Po drodze skręcam na Pieprzowe Góry żeby sprawdzić jak to wygląda rano. Żywego ducha jest 8:55. O 9:00 przyjeżdża jednak jakiś gość i coś ode mnie chce; nie wdaję się w rozmowę i jadę do Sandomierza. Czyżby ci kasjerzy działali od 9:00?

Pogoda jest pochmurna, idziemy zwiedzać muzeum na Zamku (ciekawe) potem idziemy nad Wisłę nie mając nic lepszego do roboty, potem obiad i zwiedzanie podziemi; W międzyczasie zaczęło padać. Wracamy do domu. Idziemy na mszę na 17:30. Jutro wyjazd do domu 8:00

dzień 7: niedziela (powrót)

Pobudka 6:00, wyjazd 8:00; Pada mocno aż do Warszawy, potem coraz lepsza pogoda Po drodze zjedliśmy obiad w barze Okoń koło Pasłęka. Kupa luda przy stołach. Jedzenie dobre ale chyba dość drogo (nie pytałem się Elki ile zapłaciła). Zatrzymaliśmy się na działce i pozbieraliśmy to co urosło przez tydzień (m.in 4kg pomidorów); Do domu dotarliśmy około 17:00.

Ślad ze zdjęciami jest tutaj (albo tutaj) a same zdjęcia na flickr.com.

Trip to Roztocze

So we went to Roztocze region, which is at the south-east of Poland. We stayed near Zwierzyniec--small town next to also small but much more famous Szczebrzeszyn. Szczebrzeszyn is peculiar because it contains `sz' (twice) `cz' and `rz' sounds, which are extremely difficult to pronounce for foreigners. So Szczebrzeszyn is near-impossible to pronounce for strangers. There is also a short poem by Jan Brzechwa (for children so every Poles knows it) which starts from ``W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie'' (cf short video)

We arrived to Szczebrzeszyn about 18:00 and made a quick 1 hour tour. Then we went to Zwierzyniec or to be precise to Sochy--a village 3km away from Zwierzyniec. Next day we walked around Sochy/Zwierzyniec and went by car to another small town Józefów. In Wednesday we visited famous Nature reserve ``Cascades on Tanew River'' (cf https://roztocze.love/p4871) and similar reserve on river Sopot nearby. In Thursday we completed a kayak trip from Zwierzyniec do Szczebrzeszyn on river Wieprz. The best kayak trip ever.

In Friday we moved west to Sandomierz, a medium-sized city at the Vistula river (160 km from Cracow); It is an old town in the center of an interesting region. We stay there for two days. We returned home in Sunday about 18:00

Photo-track of our is here and the photos are available at my flickr account.

The weather was sunny and warm Monday--Friday and cloudy but (almost) no rain in Saturday. Perfect.