niedziela, 20 lipca 2008

Tour de France

Zbliża się rocznica mojego blogowania. Prawie rok temu pisałem o TdF, Michaelu Rasmussenie i aferze w tym dopingowej na tym wyścigu. Tegoroczna pętla również przebiega w atmosferze problemów z dopingiem. Spojrzałem na zestawienie tych co byli na topie w ostatnich pięciu latach: Jan Ullrich, Aleksander Winokurow, Ivan Basso i Floyd Landis -- wszyscy dyskwalifikacja za doping. Andreas Klöden i Alberto Contador trefni bo się zapisali do Astany. Trefni to znaczy nic im nie udowodniono ale organizatorzy arbitralnie uważają grupę Astana za niegodną startu w TdF. Michael Rasmussen, któremu też nic nie udowodniono, ciągle nie ma podpisanego kontraktu z jakąkolwiek grupą. Razem podpadniętych jest zatem 7. Pozostali niezłapani to: Cadel Evans, Levi Leipheimer, Oscar Pereiro, Carlos Sastre. Raptem czterech. Chcesz mieć kłopoty -- startuj w TdF.

EPOPiryna
Goździkowa poleca!!! EPOpiryna

Nie oglądam TdF namiętnie. Większość etapów jest zwyczajnie i jak zwykle nudna. W tym roku oglądałem etapy 9 i 10. Na 9 wspaniale zaatakował pod Col d'Aspin Ricco. Na szczycie miał ponad minutę przewagi, którą utrzymał na 25 km zjazdach do mety. Etap 10 z kolei kończył się podjazdami pod słynny Col du Tourmalet i finalnym podjazdem pod Hautacam (10 km). Wygrał Leonardo Piepoli z tej samej grupy co Ricco (Saunier Duval-Scott). No i co? No i Ricco oraz ten drugi już nie jadą. Doping. Ale lipa... W polskiej Wikipedii też się chyba zniechęcili bo opis wyścigu kończy się właśnie na tym feralnym 10 etapie z 14 lipca.

Wczoraj fantastycznie wygrał finisz z grupy Freire. Spokojnie wyczekał, potem na kole bodajże Zabela podciągnął się bliżej i wreszcie poprawił, jak to mówią. Świetnie pokazane w TV z helikoptera -- jeżeli pojawi się na YouTube (na razie nie ma), to zachęcam do obejrzenia.

A dziś taki sobie średnio trudny etap. Wprawdzie kolarze wjadą na Col Agnel (2744 mnpm), ale to będzie względnie blisko startu więc szaleństw nie będzie. Potem długi zjad prawie do mety. Przed metą górka, ale nie za wysoka, więc różnic dużych nie należy oczekiwać... Wtorek i środa będą dużo trudniejsze. Zwłaszcza środa (Embrun--L'Alpe-d'Huez), bo 1) po wtorku, 2) aż 210 km, 3) dwa niebotyczne podjazdy (Col du Galibier oraz Col de la Croix de Fer) 4) na koniec 14 km decydującego podjazdu pod Alpe d'Huez.

BTW jakby ktoś nie wiedział to L'Alpe-d'Huez należy wymawiać jako Alp diłesla Croix de Fer to jest to samo co Eisernes Kreuz w j. niemieckim. Napis na zdjęciu obok, który NB uważam za b. śmieszny, został namalowany przez anonimowego kibica w czasie Tour de Pologne 2006. Zdjęcie zamieszczono w Magazynie Rowerowym 11--12/2006 -- reprodukcja niestety bez zezwolenia. Jako okoliczność łagodzącą wskazuję na niską jakość/rozdzielczość reprodukcji. Oryginał w formacie A3 w MR.

Dopisane 20 lipca 2008 (po południu): Ah zapomniałem w swoich statystykach o tym kosmonaucie Armstrongu. A więc do niezłapanych dopisuję Lance'a Armstronga, co daje w sumie pięciu. A na Wikipedii się nie zniechęcili, bo dziś ktoś dopisał relacje z trzech następnych etapów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz