poniedziałek, 19 marca 2018

Nowy router

Wpis pro memoria, bo ruter (kultowy) WRT54GL, który został kupiony w listopadzie 2007r (za 215 PLN) się popsuł. Działała bezawaryjnie aż do zeszłego piątku (tj. 9 marca 2018). Dziesięć lat.

Więc router się popsuł w piątek późnym wieczorem (o czym nie wiedziałem, bo poszedłem wcześnie spać) a w sobotę od rana walka z Internetem, którego nie było. Oczywiście podejrzenia dlaczego nie ma obracały się wokół dostawcy to znaczy wokół UPC. Kilka resetów modemu nic nie dało, do tego objawy były mocno dziwne. Ping z PCta 100% loss, ping z routera 0% loss. Ping na router 0% loss. Coś mi nie pasuje (cache? ale kto catchuje pinga? tyle, że ja się nie znam na tym za bardzo/prawie wcale)

Dzwonię do pomocy technicznej 3x813 (potem 1 -- klient, 2 -- zgłoszenie awarii, 2 -- internet, 9 -- konsultant).

Pani inżynier z poziomu #2 wsparcia (poziom #1 mnie połączył po usłyszeniu historii o pingach) chce mi wcisnąć ConnectBoksa z montażem w poniedziałek, bo pan ma taki stary modem i dlatego nie działa. -- To państwo zmieniają parametry sieci z piątku na sobotę? Pani inżynier się rozłącza abruptly. Poza tym nie chcę tego ConnectBoksa, bo to urządzenie bardziej prymitywne niż modem + dedykowany router. Oczywiście tańsze, bo router już w zestawie, a ja musiałem sobie router dokupić -- no ale jak kupiłem, to jakby mi zwisa ta konkretna/jedyna zaleta. Niefajnie jest, że oni mogą manipulować tym ConnectBoxem zdalnie a modemem jakby nie w szczególności.

Ten 1-szy telefon do UPC zżera mi wszystkie pieniądze z karty prepaidowej. Teraz nie mam ani Internetu ani telefonu. Do tego dzwonią z roboty czemu mnie nie ma? Kurcze pokićkało mi się -- miałem mieć zajęcia. Na szczęście nie robią wielkich problemów, ale stress większy...

Robię reset routera. Teraz przynajmniej zawsze ping nie łączy tj. 100% loss... Coś się klaruje, wygląda na modem

Jadę na miasto do 2 różnych serwisów na konsultacje -- oba closed (sobota).

Wracam (rowerem) a pod bramą mijam o milimetry otwierane bez upewnienia się drzwi taksówki -- sąsiadka. No punkt dla mnie--tym razem nie zaliczyłem drzwi, zagajam o Internet. Dobra moja -- w tej sytuacji (że przed chwilą mnie nie trzepła drzwiami) pani będzie trudno odmówić a jest zaa ściany. Daje swoje hasło... No to już coś. Mogę działać z jej ConnectBoxem.

Doładowuję telefon (Nju). Dzwonię 2x do UPC. Teraz jakby ich wina. (Inny) Facet mówi, że wyśle technika jeszcze dziś. OK, umawiamy się na 18:00. Problem solved.

Coś mnie jednak tknęło. Robię reset jeszcze raz. Router przestał się świecić. Popsuł się na amen. Szukam godzinę drugiego--jest wprawdzie inny niż ten którego szukałem ale jak ktoś jest 200% bałaganiarzem to i tak się cieszy:-) Zresztą to jest dobry router -- Asus RT-N66U aka #MrocznyRycerz (lubię takie nazwy -- Dark Night w oryginale, kupiony na OLX jakiś czas temu)

Działa.

Kolejne 2x telefony do UPC żeby odwołać technika (50 pln za nieuzasadnione wezwanie--niby nie majątek, ale nie chcę też tracić czasu). Jest 17:00. Dokładną konfigurację/odtworzenie tego co było na tym co się zepsuł zostawiam na jutro. O tyle jest to nietrywialne, że ten router ma inny firmware oczywiście...

Jutro

Się okazało, że w zasadzie nie ma wiele do konfigurowania za wyjątkiem DDNS. W starym to działało ciut inaczej niż w nowym. Oczywiście mam świadomość że można tę usługę uruchomić na komputerze ale ja wolę na routerze.

Wybieram zatem www.dyndns.org(custom), wpisują swoje serwery (oddzielona przecinkami lista). No i tu klops (mały). Okienko na nazwę hosta ma znaczne ograniczenie na liczbę znaków. Nie mogę wpisać wszystkich trzech, bo się nie mieszczą. O tyle ten klops jest mały, że ten trzeci serwer to taki testowo-tymczasowy jest więc po prostu zmieniam mu nazwę na krótszą i gitara.

Teraz trzeba wypełnić tabelkę definiującą przekierowanie portów, co jest w miarę oczywiste. I wszystko -- odtworzyłem stan sprzed awarii...

4 komentarze: