czwartek, 26 grudnia 2019

Rok białego konia

Czyli Tuska vel ostatniej nadziei białego człowieka. Wpis nie tyle prześmiewczy co pro memoria.

Upływający rok był rokiem aż dwóch wyborów w Polsce (majowe do PE; jesienne do Sejmu). Dwóch a w zasadzie trzech, bo chociaż wybory prezydenckie odbędę się w maju 2020, to wiadomo było że kampania do nich zacznie się już po wyborach do Sejmu 2019, a w zasadzie to wybory do Sejmu będą częścią kampanii prezydenckiej.

Z kolei wybory do PE (nominalnie mało ważne z uwagi na kompetencje PE) były o tyle istotne, że w powszechnej opinii anty-PiSowa opozycja miała mocny handicap: miastowi głosują chętniej w tych wyborach wieś ma je głęboko. Przegrana PiSa mogła odwrócić kartę a szansa na to była duża...

Konia wykład majowy

Do tego Koń (czyli Tusk) miał być prawdziwą Wunderwaffe zjednoczonej opozycji. Oczekiwania sympatyków opozycji były takie, że po wystąpieniu Tuska (3 maja), PiSowcom majtki spadną z wrażenia, a ich herszt Kaczyński sam zrezygnuje i poprosi o najmniejszy wymiar kary.

Z jakiś powodów wszystko poszło nie tak. Co mówił Tusk nikt nie pamięta, co mówił bliżej nieznany wcześniej 40-letni czerwony Hunwejbin, no prawie wszyscy pamiętają. Że kościół to świnie itp... Jest teoria, że tym wystąpieniem faktycznie Tusk mocno pomógł, ale PiSowi... NB. wbrew oczywistym faktom, że event był mega-klapą wszystkie antypisowe szczekaczki przez czas jakiś usiłowały wmówić swojej widowni że nie, nic podobnego. Że prawdę powiedział, że PiS ma problem itp...

Konia Ruch, którego nie było

Potem były wybory i mega-wpierdol. Koalicja, która jedyne co osiągnęła w powszechnej opinii to, że wyniosła kilku prominentnych, mocno wiekowych SLDowców do godności MEPa się rozpadała, a Koń walczył dalej. Celem Konia tym razem miało być (wg usłużnych mediów bo czy wg. samego Konia to już nie jest pewne) zakładanie partii (na jesienne wybory; cf Ruch 4 czerwca: Nowa platforma Donalda Tuska )... W atmosferze uświadomienia sobie klęski majowej, odpowiedzialności za to Schetyny (który ani myślał rezygnować--inna sprawa że PO po Tusku to kadrowa wydmuszka, i lepszych od Schetyny to tam nie ma) Tusk znowu miał być młotem na PiS (że dał dupy w maju nikt już nie chciał pamiętać i że pomysł nowej partii padł już w lutym czyli przed majową kompromitacją Konia, co jakby zmniejszyło znacząco siłę nazwijmy to przyciągającą do tej inicjatywy) -- przyjedzie, zjednoczy lepszą Polskę, wygra... Startem do tego miały być obchody 30-lecia 4-czerwca (tzw. pierwszych wolnych wyborów).

Od początku wiało lipą co źle wróżyło Koniowi: hasło obchodów mocno fałszywe, bo wybory nie były wolne jak wiadomo. Do tego lokalne PO w osobie p. Bidulkiewicz zafundowało chuj-wi-po-co stół za 150 tysiaków, imitację niby tego co było w 1989 r. Nic tak bardzo ludzi nie wkurwia, jak takie wydatki. Generalnie była to impreza pn. zastaw-się-a-postaw-się (albo minimum treści maksimum formy). Braki w rozdętym programie zapełniał kto chciał aby tylko miał prawidłowy przekaz, a nie PiSowy, łącznie z bliżej nieokreślonym pastorem z Kielc, czyli kolejną wizerunkową mega-wpadką chętnie nagłaśnianą przez przeciwników Bidulkiewiczowej (cf Edward Ćwierz -- pastor, prezes Fundacji Pojednanie i główny organizator trzydniowych wydarzeń, które zaplanowano w naszym mieście między 30 sierpnia a 1 września jest głęboko poruszony złymi interpretacjami, które są szeroko komentowane przez polityków PiS i media; Przesłanie Marszu Życia)

I znowu chuj-z-tego-Koniowi-wyszło... Coś tam bredził, co--nikt nie pamiętał po tygodniu... Pierwszą gwiazdą imprezy na tle gamoniowatego Komorowskiego, błazna-Wałęsy, ww. głównego organizatora Ćwierza i wycofanego Tuska okazał się król-estrady Kwaśniewski, który m.in. kpiąco obwieścił że świętuje 30-lecie swojego obalenia (czy jakoś tak)... Platformiane media ćwiczące swoją widownię znowu udawały, że w zasadzie wszystko poszło, no może nie idealnie, ale na pewno PiS na tym stracił.

Konia kampania jesienna

Paradoksalnie nastroje przed wyborami jesiennymi były wśród antyPiSu chujowe i generalnie spodziewano się ostrego lania (którego nie było). Miarą chaosu może być popieranie przez Wałęsę PSLu (a Kosiniaka odcinania się od tego poparcia, w ewidentnej obawie, że takie poparcie -- było nie było legendy-czegoś-tam -- dziś to tylko może zaszkodzić) albo nominowanie Kidawy-Błońskiej jako #1 w okręgu 19 w ostatniej chwili... Tusk odpuścił, bo pewnie też oceniał, że będzie łomot, a kto by chciał być kojarzony z klęską, na pewno nie on--urodzony zwycięzca.

A tymczasem, a może dlatego, że zabrakło tym razem młota-na-PiS, wynik dla opozycji był nadspodziewanie dobry. Tak dobry, że uzasadnione jest pytanie: gdyby nie nastrój zniechęcenia, słabe przywództwo, zła strategia/taktyka (pójście w Jachirowanie jako jedyna partia tych wyborów) itd/itp, to jest więcej niż pewne, że PiS by stracił większość nie tylko w Senacie ale i w Sejmie. Uzasadnione jest także pytanie czy działalność Konia pomogła PiSowi zachować tę większość? Moim zdaniem tak. Chaos jaki generował nie ułatwiał...

Mając na uwadze powyższe dziwić może, że ktoś uważał Tuska za poważnego kandydata na urząd prezydenta. Że uważał to jeszcze pół biedy, ale że uważał w listopadzie to już źle świadczy. Zresztą jak w końcu podkulił ogon, no to oczywiście słusznie wybrał (wg. wyznawców). Przecież przewodniczenie zoombie-partii (takie to ważne stanowisko jest, że nikt z wyznawców Konia nie jest w stanie podać nazwisk wcześniejszych przewodniczących tej Europejskiej partii) jest dużo bardziej prestiżowe niż urząd prezydenta RP (ja na przykład potrafię wymienić wszystkich, którzy go pełnili przed Dudą). Jedyne co zrobił to opóźnił wybór kandydata PO...

Konia obrona sądów

O tym, że Koń się stacza świadczy jego aktywność grudniowa. Zamiast odpuścić, zajął się (wreszcie) obroną praworządności w PL. Śliski temat zresztą dla Konia, bo to za jego premierowania było kilka głośnych spraw przetrzymywania przez sądy w aresztach Bogu-ducha-winnych ludzi w tym a zwłaszcza tzw. kiboli (Maciej Dobrowolski).

No więc pojawił się wreszcie pretekst w postaci animowania zdychających (frekwencyjnie) prostestów przed Sądami. I co? I nie przyszedł. Ochwacił się...

A miał 500m w linii prostej od tych co na niego czekali. Książkę podpisywał.

Podsumowanie

Cztery razy wpiernicz czyli raz na kwartał. Jego była partia, jedyne co osiągnęła to wypromowała SLD -- prawdziwego wygranego 2019r. Brawo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz