sobota, 25 kwietnia 2020

Master-plan Jacka Sasina

Przyznam się że typa nie lubię. Oceniam go jako nietypowego partyjnego aparatczyka: mierny ale wierny, tyle że nie bierny (w tym sensie nietypowy, co w połączeniu z cechą pierwszą powoduje, że nawet gorszy niż ten co niewiele robi). Sasin działa. Jest gwiazdą TV (nie oglądam wywiadów z tą gwiazdą). Jest także autorem dwóch projektów, które zapamiętałem: 1) zmiana granic okręgów wyborczych w wyborach samorządowych celem ułatwienia wyboru kandydata PiS (Ustawa o ustroju miasta stołecznego Warszawy; więcej google: zmiana+granic+okręgów+Sasin) oraz 2) pozbawienie prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej biernego prawa wyborczego (Sasin o Zdanowskiej: Nawet jeśli wygra, nie będzie rządzić; więcej: google: zdanowska+sasin)

Wszystkie te projekty mają jeden wspólny mianownik: 1) dotyczyły wyborów, 2) były na wariata, 3) nie wyszły. OK, wybory 10-05-2020 mogą wyjść, bo się jeszcze nie odbyły. Jest teoretycznie szansa, że panu premierowi odwróci się karta, ale ja powiem już dziś: myślę, że wątpię. Powiem więcej: ten project jest tak na wariata, że cały czas mam przeświadczenie, że to dywersja (zwana także zasłoną dymną). Tj. prawdziwy projekt jeszcze nie został ujawniony.

Przy czym projekt wybory korespondencyjne sam w sobie nie jest zły. Nie jest ani niebezpieczny dla zdrowia (bzdura wymyślona przez opozycję) ani nie jest niekonstytucyjny (kolejna bzdura). W stanie Oregon od 1998 roku wybory są wyłącznie korespondencyjne, tyle że w Oregonie: pakiety są wysyłane trzy tygodnie przed dniem głosowania, a w zasadzie liczenia głosów (co daje możliwość reklamowania się jak się koperty nie dostało), podpisane koperty zwrotne są weryfikowane z podpisem wyborcy z rejestru (coś jak weryfikacja podpisu w banku, co mocno IMO ogranicza możliwość wysyłania głosów za kogoś), komisja potwierdza przyjęcie ważnego głosu (SMSem). Wszystkie wymienione pozwalają moim zdaniem ograniczyć możliwe fałszerstwa i omyłki. Powiem że a la Oregon to ja bym nawet wolał niż łazić do lokalu i głosować osobiście (i pewnie by taniej wyszło). No ale to co wymyślił Sasin to się ma jak pięść do nosa do procedury oregońskiej: jaka jest gwarancja formalna że każdy dostanie kartę do głosowania, jak list ma być dostarczony 3 dni przed i nierejestrowany? Jak wykryć fałszerstwa? Wolne żarty, że się będzie zatrudniać grafologa. Załóżmy, że wpłynie 50 tys skarg na fałszywy podpis pod kartą złożonych nawet złośliwie przez opozycyjnych członków komisji (mają prawo nawet do obstrukcji, podobnie jak PiS co nie miał żadnych podstaw ale składał protesty w ostatnich wyborach samorządowych, bo ,,różnica była mała''). No więc kiedy wtedy SN by uznał ważność wyborów? Za 10 lat? Albo hurtem oddalił wszystkie protesty?

Tak to widzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz