środa, 1 września 2021

Wyjazd do Ammanu

Że pandemia to test PCR trzeba było zrobić, którego koszt to circa 400 PLN. Test jest ważny 72h; wylatujemy w poniedziałek jesteśmy w Ammanie o 11:00. Umówiłem się na 14:50 w piątek w Luxmedzie, bo później w piątek mi nie pasowało a w sobotę to mało kto testuje i nie wiem czy wynik by nie był w poniedziałek na przykład. Zatem test w piątek a w sobotę rano był wynik online. Wpisali datę wykonania testu na 23 bez podania strefy czasowej. Trochę lipa jak na 450 PLN. Tyle, że to bez znaczenia. Zarówno w Modlinie jak i w Ammanie wydruk z testu to faktycznie przepustka do pójścia dalej, ale nikt tego mojego wydrukowanego kwitka nie weryfikuje, wsadzając go np. do jakiegoś skanera (jest QR-kod). Patrzą pobieżnie i puszczają dalej...

Pojechaliśmy z wizytą do AlZaytoona university (to po naszemu Uniwersytet Drzewa Oliwnego bo Zaytoona to DO). Naszym gospodarzem był dr Ali Al Dahoud (rocznik 1961, studiował w Belgradzie skąd przywiózł żonę, Włoszech oraz Kijowie); drAli to dziekan Computer Science oraz ich centrum współpracy zagranicznej. Uprzedzając wydarzenia zajęli się nami super-ponad-standardowo. Wieczorem przyjechał drAli + jego pracownica Sokyna Bardzo otwarta i sympatyczna babka, elegancko ubrana. Fluent english oczywiście bo studiowała w UK.

Pierwszego dnia pojechaliśmy na chwilę na Uniwersytet, potem do Hotelu a wieczorem zwiedzaliśmy Ammańskie downtown. Mieszkamy w hotelu New Merryland Hotel 20 minut od punktu zero w Ammanie czyli meczetu Al-Husseini i z czystym sumieniem mogę ten hotel polecić. Za tygodniowy pobyt zapłaciłem około 1000 PLN

We wtorek był working day: spotkania i wykłady. Najpierw spotkanie z prezydentem uniwersytetu. Całkiem sympatycznie. Prywatny uniwersytet, 8 tys studentów, ileś tam (dużo) wydziałów. Nasze lectures ma być ze staffem, bo studentów nie ma. Najpierw w Business Dept., na którym studiuje 2 tys studentów, a pracuje 60 pracowników. Dziekanem jest Iracki Arab, mówiący po polsku (żona Polka w szczególności); 24 lata w Ammmanie. Phd z ekonomii Univ w Katowicach. Oprócz niego 2 amerykanki (jedna od IT) + 3 innych odpowiednio po studiach w Teksasie, Swansea i Birmingham... Potem poszliśmy do Nursing deptartment. Mniejsze grono, ale też sympatycznie.

W środę pojechaliśmy na Morze Martwe. W tym celu trzeba było wykupić pobyt w hotelu. Nie da się bowiem pływać w MM na dziko, zresztą to z uwagi na stężenie soli byłaby średnia przyjemność. Jak się sól dostanie do oczu mogiła, a na hotelowej plaży jest wąż ze słodką wodą/prysznice itp. Temperatura zabójcza 39C, ale hotel klimatyzowany więc no fear...

Tak w ogóle, to MM to taka sobie atrakcja. Pływać tam nie idzie (bo sól). Się wchodzi do wody; oblepia błotem i czeka 30 minut. Się błoto spłukuje i można iść do domu, ale że się wydało 35 dinarów to się siedzi na basenie czekając na lunch...

W piątek Petra. Jedziemy teoretycznie w najgorszym czasie: nie dość że lipiec to jeszcze wchodzimy tuż przed południem. Ale jest zupełnie znośnie. Nie jest aż tak gorąco (jest 32-33C a nie 40C czym nas straszono) i jest sucho, a trasa jest łatwa--idzie się jak po chodniku. Tras w Petrze jest osiem wg mapki na ulotce do pobrania przy kasach i można wzw z tym chodzić parę dni. Ja zaliczam dwie trasy: główną i Al-Khubtha Trail, tyle że tę drugą to raczej nie do końca. Tzn. doszedłem do jakiegoś końca, ale raczej nie tego co trzeba, bo potem w Internetach widziałem zdjęcia ludzi co sobie robią selfie ze skarbcem w tle na dole. No ja tam nie byłem. Przy czym od połowy tej Al-Khubtha, to już nikogo nie spotykałem na szlaku, więc albo wlazłem nie tam gdzie trzeba albo 99% zwiedzających chodzi po Main Trail. Spędzamy w Petrze 4h i wracamy do Ammanu o 20:00. Ja bym tam i 8h mógł chodzić, ale reszta wycieczki już nie więc nie chciałem żeby na mnie za długo czekali (czekali godzinę)

W sobotę jedziemy do domu drAli w mieście Ar-Ramsa na granicy z Syrią. To nie jest daleko, ale jedziemy naookoło, najpierw zwiedzać zamek Ajloun. Budowla saracenów (https://pl.wikipedia.org/wiki/Saraceni) a nie krzyżowców. Wejście za 3 JOD czyli tanio. Stamtąd do Dżarasz. W sumie niepotrzebnie, bo rzymskich ruin ostatecznie nie zwiedzamy. Wejście 17 JOD, bo to ogromne ruiny są, a nam się primo już nie chce, a do tego jest już późno. Mamy jeszcze w planach obiad w Ar-Ramsa. Po obiedzie podjeżdżamy obejrzeć zamknięte przejście graniczne z Syrią i wracamy do domu.

Pomiędzy wyjazdami łaziłem po Ammanie. Stare miasto (downtown) w tym a zwłaszcza bazar przy meczecie Al-Husseini (Grand Husseini Mosque). Kartą płatniczą to tu w wielu miejscach się nie zapłaci i trzeba mieć gotówkę. W tym celu wymieniam USD/EUR na JOD w kantorze. Bankomatów miejscowi nie polecają bo drogo wychodzi. W hotelu i Carrefurze płacę kartą i kurs wychodzi całkiem OK. Nie ma potrzeby kupowania dinarów w PL co zresztą nie jest prostą sprawą.

W poniedziałek odlatujemy do Modlina. Teraz wreszcie przydaje się paszport-COVIDowy. Przy kontroli paszportowej pokazuję paszport (m-obywatel) i bez dalszych ceregieli wpuszczają mnie z powrotem.

Wybrane pozycje kosztów: wiza na lotnisku 40 JOD, Petra 50 JOD, hotel około 1000 PLN, test PCR 450 PLN. Bilet (wykupiony bagaż 20kg) w Ryanair to zaledwie 600 PLN.

Do pobrania ślady kml ze zdjęciami; album ze zdjęciami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz